piątek, 25 września 2015

Jestem.

Długo mnie nie było. Walczyłam. Nie wiedziałam, czy dam radę. Dalej nie wiem, ale czuję się troszkę pewniej.
Moja terapia w pewnym momencie stanęła w martwym punkcie. Gadałyśmy z terapeutką o dupie Maryni. Dopiero lektura książki "Miłość to wybór - o terapii współuzależnień" przełamała impas.
To nie było radosne przebudzenie a raczej skok na główkę w przepaść. Cholernie ciężko mi się przedziera przez tę lekturę. Podobno mam podsumować wszystkie swoje związki i poszukać wspólnego mianownika.
Więc jakie były? Szczeniackie. Za każdym razem nieszczęśliwe. Nigdy nie czułam się kochana....
Taaaak, wiem już o co chodzi z tym kochaniem. Szukałam tej miłości nie tam gdzie trzeba plus powielałam schemat z domu mając nadzieję, że tym razem będzie inaczej. Że jeśli będę się wystarczająco starała, ktoś w końcu pokocha mnie naprawdę. Poświęci mi swój czas, siebie. Wypełni pustkę we mnie.

No i obsesja przytulania. Jeśli facet dobrze przytulał, zakochiwałam się z miejsca. Od razu na zabój. Na AMEN. Do szaleństwa.
Cofając się do dzieciństwa nie pamiętam, bym była kiedykolwiek przytulana.
Cholera, zacięłam się. Chyba muszę głębiej nad tym pomyśleć. Coś tu nie gra. Coś z tym przytulaniem. Dziś rozmawiając z mamą powiedziałam, że babcia jest bardzo ważną osobą w życiu każdego dziecka. Bo kiedy rodzice nie mają czasu, lub zwyczajnie nie potrafią odnaleźć się w takiej sytuacji to babcia jest osobą, która przytuli, ukołysze, zawsze ma czas i zrozumienie. Ja miałam i nie miałam dziadków. Oni byli, nawet niedaleko. Ale jako praktycznie obce osoby. Po prostu rodzina, którą się raz w tygodniu grzecznościowo odwiedzało.
Mama zgodziła się ze mną, że dziadków nie było w naszym życiu. Ale ONA nas przytulała!!! Kiedy tylko miała czas, to nas przytulała. Tylko cholera, czemu ja tego nie pamiętam?
Do przemyślenia....

1 komentarz:

  1. wyszłam za mąż, bo chciałam uciec z domu. marzyłam o tym od 16 r ż. mnie tez nie przytulali, babcie pracowaly, ale ponoć takie były czasy, jestem dzieckiem z zimnego chowu, heh.., nie lubię sie przytulać, nie lubię dotyku obcych osób, izoluję się. z moim rodzicami kontakt mam, ale nie za bliski, raczej trzymam się z boku, jestem oschła, uczucia to utrata kontroli dla mnie. wyciąghnęłam z tego tylko jedną lekcje najwazniejszą, dużo, bardzo duzo tulic i całowac młodego i mówic mu ze go kocham nawet jak na siebie wrzeszczymy, i akceptować go bez względu na wszystko. uczę się tego każdego dnia. nie jesteś pusta. masz w sobie morze miłości, to ogrom nie pustka;)

    OdpowiedzUsuń